Obudziło mnie ujadanie psa od sąsiadów, 'on' zaczął się drzeć że nie można spać. Często miałam przebłyski że może łączy go coś z mamą, ale i równie często je odganiałam. Mama? Przecież ona nigdy nie zdradziłaby taty. Wciąż o tym myślę.
Na pierwszym planie był Kay, ostatnio mało kto się nim interesował. Tak jakby nagle zniknął, pamiętam gdy niedawno zaczął płakać po nocach. Przychodziłam do niego i dawałam szklankę wody, nie mówił o co chodzi. Odwracał się na drugi bok i zasypiał. Powędrowałam więc do jego pokoju, ale gdy koło mnie przeszedł 'on', poczułam palący wzrok na swoich plecach. Ulżyło mi dopiero wtedy gdy znalazłam się w pokoju Kay'a. Nie wiem czemu tak panikowałam.
- Kay? - Wzrokiem poszukiwała pięciolatka. Siedział na łóżku i oglądał książkę z obrazkami, odwrócił się w moją stronę - wiedział po co przyszłam.
- Wstydzę się. - Oznajmił spuszczając głowię, widziałam jak zaciska pięści, zęby, aby tylko nie powiedzieć słowa za dużo. Męczył się z tym, a mnie to przyprawiało o dreszcze. Jak miałam mu pomóc?
- Czego Kay, powiedz mi - proszę. - Zabrzmiało to jak skomlenie psa, Kay nie wiedział że jego ból działa też na mnie. Był małym dzieckiem, nie miałam pojęcia co się stało, kto go skrzywdził? Zacisnął powieki, oczy miał szkliste, ale nie płakał. Objęłam go ramieniem, on nagle stęknął i strząsnął moją ręką jakby poparzył go prąd. Automatycznie wszedł pod koc i owinął się nim szczelnie, nie było mowy o tym żeby mi powiedział. Zrezygnowana wyszłam do swojego pokoju.
Na razie nie będę go męczyć, niedługo urodziny Nicole - zaprosiła mnie, zastanawiam się co kupić jej na prezent.
Przepraszam że rozdział jest krótki ale nie mam weny, i nw czy w ogóle KOMUŚ się podoba, i czy mam pisać dalej. Może nie mam do tego smykałki ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz