Jestem Delta Thompson, w grudniu skończę 18 lat. Zawsze pozytywnie nastawiona do świata, mam swoją paczkę - osoby którym mogę zaufać, a oni mi. Razem świetnie się bawimy, i mamy wiele pomysłów. Jednak najbliższe kontakty mam z Nicole, chyba dlatego że znamy się od przedszkola. Mój tata pracuje w Irlandii, dlatego jest rzadko w domu - widzę że mama powoli zaczyna sobie nie radzić, słabnąć. Jest chora - ma raka, nie wiem co zrobię gdy jej zabraknie, dokąd pójdę? Jestem ze świadomością że niedługo odejdzie, gdy o tym myślę....Nie mogę się powstrzymać od łez. Ona próbuje sprawiać wrażenie silnej, aby nas nie martwić, mnie i Kay'a. Kay to mój brat, ma 5 lat i niewiele rozumie ale i tak kiedyś dowie się prawdy. Czasami mam wrażenie że nie pasuje do tej rodziny. Jestem jak podrzutek.
Mieszkam na Baker Street, w Londynie, tam gdzie kręcono sławnego Sherloca Holmesa. Uwielbiam jeść w fast foodach, a z Nicole zawsze rzucamy się jedzeniem mimo tego iż właściciele nie jeden raz dzwonili po policję. Pewnie myśleli 'psychiczne nastolatki' - niech myślą.
Zeszłam na dół, Kay siedział na dywanie i bawił się samochodzikami - na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Lubię dzieci, są słodkie - a tym bardziej gdy masz takiego malucha w domu.
- Cześć Kay, gdzie jest mama? - Maluch spojrzał na mnie i lekkim skinieniem ręki pokazał na kuchnię, gdy się bawił bądź oglądał bajki był jakby nieobecny. Skierowałam się do kuchni, mama siedziała na taborecie z telefonem w ręku. Oczy miała zapuchnięte, zaś włosy roztrzepane. Widać było że płakała, zaniepokoiłam się - rzadko widywałam ją w takim stanie.
- Mamusiu, co się stało? - Zapytałam kładąc rękę na jej ramieniu, cała drżała. Najgorsze jest to że milczała, a ja milczenia nie znoszę - bo nie potrafię skoro nie mam pojęcia co się stało, tym bardziej coś złego.
- Delta kochanie, ojciec...
- Co z nim jest? - Mama nawet nie dokończyła a wpadłam jej w słowo. Oczekiwanie na coś jest trudne, bałam się. Choć tata był rzadko w domu, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Bez jego codziennych telefonów, naszych rozmów w których jeszcze uważał mnie za małą dziewczynkę. W końcu to rodzice.
- Samolot spadł, tata nim leciał. - Wydusiła starając się nie patrzeć na mnie, a mi przychodziło tylko jedno do głowy.
- Nie żyje? - Miałam wielką gulę w gardle, co będzie z naszą rodziną? Najchętniej uciekłabym gdzie pieprz rośnie, tak nie może być.
- Jest w ciężkim stanie, żyje. - Ukryłam twarz w dłoniach, łzy spływały mi same - ze szczęścia. Tak miało być, nie da się tego cofnąć. Ale damy radę, wierzę w to. Zostawiłam ją samą, musi to wszystko przemyśleć.
Próbowałam wziąść się w garść i po prostu żyć własnym życiem tak jak wcześniej, to nie było najgorsze co mnie spotkało. Mimo iż mam niespełna 18 lat dużo rzeczy widziałam, dużo mnie przerażało. Teraz próbuję zachować dorosłość, próbuję dostać się do dobrej szkoły, studia, niezależność. Tata na pewno się wyliże, wieżę w to.
Chciałam jakoś pomóc dlatego ubrałam Kay'a i wyszłam z nim na dwór. Oboje maszerowaliśmy do parku miejskiego, cieszył się dużą popularnością. Codziennie służby sprzątające, gdyby jakiś pies miałby przyjemność załatwić się na trawniku i zostawić śmierdzący placek dla ludzi przybywających w tym miejscu. Do parku zapraszała brama z drewnianą tablicę na której było napisane : Toy Garden. Niezupełnie rozumiem, ogród zabaw? Jest ładnie, uwielbiam tu przychodzić z Nicole, zawsze są jacyś chłopacy do zgarnięcia. Ale teraz raczej o tym nie myślałam. Postawiłam Kay'a w piaskownicy, nie martwiłam się o niego. Tu było bezpiecznie, nasz własny zakątek.
1 rozdział nudny rzecz jasna ale myślę że się rozkręci, początki jak dla mnie są najtrudniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz