piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 3

On jest u nas już kilka dni, atmosfera w domu robi się bardzo napięta, mama jest coraz słabsza. Często leży, podobno lekarz stwierdził że tata jest nadal w stanie niestabilnym, martwię się. Najbardziej dziwi mnie zachowanie Kay'a, ostatnio wcale się nie odzywa, nie bawi się - tylko siedzi w swoim pokoju. Nigdy taki nie był, mam złe przeczucia. Najchętniej powiedziałabym ojcu. 

Obudziło mnie ujadanie psa od sąsiadów, 'on' zaczął się drzeć że nie można spać. Często miałam przebłyski że może łączy go coś z mamą, ale i równie często je odganiałam. Mama? Przecież ona nigdy nie zdradziłaby taty. Wciąż o tym myślę.

Na pierwszym planie był Kay, ostatnio mało kto się nim interesował. Tak jakby nagle zniknął, pamiętam gdy niedawno zaczął płakać po nocach. Przychodziłam do niego i dawałam szklankę wody, nie mówił o co chodzi. Odwracał się na drugi bok i zasypiał. Powędrowałam więc do jego pokoju, ale gdy koło mnie przeszedł 'on', poczułam palący wzrok na swoich plecach. Ulżyło mi dopiero wtedy gdy znalazłam się w pokoju Kay'a. Nie wiem czemu tak panikowałam.
- Kay? - Wzrokiem poszukiwała pięciolatka. Siedział na łóżku i oglądał książkę z obrazkami, odwrócił się w moją stronę - wiedział po co przyszłam.
- Wstydzę się. - Oznajmił spuszczając głowię, widziałam jak zaciska pięści, zęby, aby tylko nie powiedzieć słowa za dużo. Męczył się z tym, a mnie to przyprawiało o dreszcze. Jak miałam mu pomóc?
- Czego Kay, powiedz mi - proszę. - Zabrzmiało to jak skomlenie psa, Kay nie wiedział że jego ból działa też na mnie. Był małym dzieckiem, nie miałam pojęcia co się stało, kto go skrzywdził? Zacisnął powieki, oczy miał szkliste, ale nie płakał. Objęłam go ramieniem, on nagle stęknął i strząsnął moją ręką jakby poparzył go prąd. Automatycznie wszedł pod koc i owinął się nim szczelnie, nie było mowy o tym żeby mi powiedział. Zrezygnowana wyszłam do swojego pokoju.

Na razie nie będę go męczyć, niedługo urodziny Nicole - zaprosiła mnie, zastanawiam się co kupić jej na prezent. 

Przepraszam że rozdział jest krótki ale nie mam weny, i nw czy w ogóle KOMUŚ się podoba, i czy mam pisać dalej. Może nie mam do tego smykałki ;]





czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 2

Zdałam sobie sprawę że chyba przysnęłam na ławce, ponieważ gdy usłyszałam krzyk dziecka uniosłam powieki oraz głowę. Musiałam wyglądać koszmarnie bo przechodnie się ode mnie odsuwali. Wstałam i rozejrzałam się, właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie że nie ma Kay'a. Panicznie poszukiwałam go wzrokiem. Podeszłam do miejsca przy którym go zostawiłam, i jak dziecko które zgubiło mamę zaczęłam wołać brata. 1000 myśli krążyły mi w głowie, miałam mieszane uczucia. A jeśli coś mu się stało? To wszystko będzie przeze mnie.
- Kay! - Darłam się, ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. W obecnej chwili miałam to gdzieś, najważniejszy był on....Czy ten krzyk, który mnie zbudził był jego? Błagałam aby tak nie było, chciałam go znów mieć przy sobie, pogłaskać go po głowie i pocieszyć.
- Zgubiłaś coś Thompson? Twojego ojca już zakopali? - Odwróciłam się na pięcie w stronę z której dochodził głos, znałam go. Był charakterystyczny, trochę zachrypnięty a jego właścicielem chłopak z mojej szkoły. Nie mam pojęcia co mu zrobiłam, od początku ma coś do mnie, a ja nie wytrzymuję - próbuję przyjmować to wszystko żartem. A teraz? Nie potrafię. Gdyby tylko dało cię cofnąć czas, nic by się nie stało ani z tatą, ani z Kayem. Te słowa bolały, poczułam ukucie w sercu, ranę.
- Odczep się. - Nie wiem jak udało mi się odpowiedzieć, to był gest obronny, konieczny. Tylko tyle, nie chciałam z nim się walczyć słowami, chciałam odnaleźć Kay'a. Przeklinałam swoją głupotę, on ma tylko 5 lat! Mogli go porwać, zranić...Albo jakiś pedofil, o boże.  Zostawiłam go z całą paczką swoich kumpli, odeszłam stamtąd ze spuszczoną głową.

Chodziłam po całym parku, po spotkaniu z Masonem czułam się jeszcze bardziej przygnębiona. Te jego słowa wywarły wielką eksplozję w mojej głowie, uczucia których nie mogę opisać. Obraził mnie i po części moją rodzinę. Nie liczył się z tym co przeżywają inni. Kay'a nie było, dwa razy zatrzymał mnie policjant o to że nie mogę krzyczeć w miejscu publicznym, ledwo uniknęłam mandatu. Powoli robiło mi się nie dobrze.
Nie miałam pojęcia ile czasu tu chodzę, usłyszałam szelest w krzaków. Stanęłam, nikogo nie było oprócz mnie, przerażona cofnęłam się do tyłu. Spanikowałam, choć nie miałam większego powodu. Moim oczom ukazał się brat, poczułam przypływ ulgi.
- Bawiłem się z taką panią w chowanego, jej córeczka była bardzo miła. Później nie mogłem cię znaleźć, prawie nic nie płakałem. - Podkreślił, a ja nie wiedziałam czy go przytulić czy skarcić za to że chodzi z obcymi ludźmi. Złapałam go za rączkę milcząc i ściskałam jakbym miała nigdy nie puszczać, aż w końcu Kay zwrócił mi uwagę : Dobrze Delta już nigdzie nie będę chodził sam, tylko proszę cię poluźnij uścisk.
Miał rację, naprawdę miałam sporą siłę, a jego ręka była dziwnie czerwona - troszeczkę przesadziłam.
- Martwiłam się.
- Przepraszam - Spuścił głowę z poczuciem winy ale to ja byłam tą najgorszą, zostawiłam go samego i zasnęłam.

W kilka minut byliśmy przy naszym 'bloku', choć nie można tego tak nazwać. Jak weszliśmy od razu rozebrałam Kay'a oraz pocałowałam mamę w policzek. Ale nie była sama, obok niej w kuchni siedział jakiś facet. Miał dziwny uśmiech, jakby człowiek który nie raz siedział w więzieniu i miał pewne problemy.
- Delta kochanie, to jest dobry przyjaciel tatusia - zamieszka z nami na jakiś czas. - Starałam się ukryć oburzenie, nigdy wcześniej go nie widziałam a tata z pewnością z nim nie pracuje, i jestem tego pewna że nie zachwyciłaby go informacja że obcy człowiek, mężczyzna mieszka w naszym domu na który on pracował. Nie podała też dokładnie ilości czasu, ile on będzie tu mieszkał? Może dotąd gdy ojciec wyzdrowieje? To może trochę potrwać, jednak mam nadzieję że jak najszybciej.

Ten mężczyzna dziwnie się patrzył na Kay'a, powiedziałam o tym mamie. Ale ona stwierdziła że muszę go zaakceptować i mi się wydaje, mam dziwne uczucie. Zobaczymy. 

Mam wielkie plany co do Delty i Masona, jednak chce to zostawić na dalszy plan aby trzymać w niepewności. Mam nadzieję że nie zrażę tym was od czytania :)

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 1

Był to ciepły czerwcowy dzień, miał być normalnym dniem w którym się tęskni, bawi, teoretycznie żyje. Gdzie wszystko płynie własnym tempem, miało być normalnie. Jednak nie jest tak łatwo jak każdy sobie wyobraża, ludzie są zupełnie inni niż nam się wydaje.

Jestem Delta Thompson, w grudniu skończę 18 lat. Zawsze pozytywnie nastawiona do świata, mam swoją paczkę - osoby którym mogę zaufać, a oni mi. Razem świetnie się bawimy, i mamy wiele pomysłów. Jednak najbliższe kontakty mam z Nicole, chyba dlatego że znamy się od przedszkola. Mój tata pracuje w Irlandii, dlatego jest rzadko w domu - widzę że mama powoli zaczyna sobie nie radzić, słabnąć. Jest chora - ma raka, nie wiem co zrobię gdy jej zabraknie, dokąd pójdę? Jestem ze świadomością że niedługo odejdzie, gdy o tym myślę....Nie mogę się powstrzymać od łez. Ona próbuje sprawiać wrażenie silnej, aby nas nie martwić, mnie i Kay'a. Kay to mój brat, ma 5 lat i niewiele rozumie ale i tak kiedyś dowie się prawdy. Czasami mam wrażenie że nie pasuje do tej rodziny. Jestem jak podrzutek.
Mieszkam na Baker Street, w Londynie, tam gdzie kręcono sławnego Sherloca Holmesa. Uwielbiam jeść w fast foodach, a z Nicole zawsze rzucamy się jedzeniem mimo tego iż właściciele nie jeden raz dzwonili po policję. Pewnie myśleli 'psychiczne nastolatki' - niech myślą.

Zeszłam na dół, Kay siedział na dywanie i bawił się samochodzikami - na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Lubię dzieci, są słodkie - a tym bardziej gdy masz takiego malucha w domu.
- Cześć Kay, gdzie jest mama? - Maluch spojrzał na mnie i lekkim skinieniem ręki pokazał na kuchnię, gdy się bawił bądź oglądał bajki był jakby nieobecny. Skierowałam się do kuchni, mama siedziała na taborecie z telefonem w ręku. Oczy miała zapuchnięte, zaś włosy roztrzepane. Widać było że płakała, zaniepokoiłam się - rzadko widywałam ją w takim stanie.
- Mamusiu, co się stało? - Zapytałam kładąc rękę na jej ramieniu, cała drżała. Najgorsze jest to że milczała, a ja milczenia nie znoszę - bo nie potrafię skoro nie mam pojęcia co się stało, tym bardziej coś złego.
- Delta kochanie, ojciec...
- Co z nim jest? - Mama nawet nie dokończyła a wpadłam jej w słowo. Oczekiwanie na coś jest trudne, bałam się. Choć tata był rzadko w domu, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Bez jego codziennych telefonów, naszych rozmów w których jeszcze uważał mnie za małą dziewczynkę. W końcu to rodzice.
- Samolot spadł, tata nim leciał. - Wydusiła starając się nie patrzeć na mnie, a mi przychodziło tylko jedno do głowy.
- Nie żyje? - Miałam wielką gulę w gardle, co będzie z naszą rodziną? Najchętniej uciekłabym gdzie pieprz rośnie, tak nie może być.
- Jest w ciężkim stanie, żyje. - Ukryłam twarz w dłoniach, łzy spływały mi same - ze szczęścia. Tak miało być, nie da się tego cofnąć. Ale damy radę, wierzę w to. Zostawiłam ją samą, musi to wszystko przemyśleć.

Próbowałam wziąść się w garść i po prostu żyć własnym życiem tak jak wcześniej, to nie było najgorsze co mnie spotkało. Mimo iż mam niespełna 18 lat dużo rzeczy widziałam, dużo mnie przerażało. Teraz próbuję zachować dorosłość, próbuję dostać się do dobrej szkoły, studia, niezależność. Tata na pewno się wyliże, wieżę w to.

Chciałam jakoś pomóc dlatego ubrałam Kay'a i wyszłam z nim na dwór. Oboje maszerowaliśmy do parku miejskiego, cieszył się dużą popularnością. Codziennie służby sprzątające, gdyby jakiś pies miałby przyjemność załatwić się na trawniku i zostawić śmierdzący placek dla ludzi przybywających w tym miejscu. Do parku zapraszała brama z drewnianą tablicę na której było napisane : Toy Garden. Niezupełnie rozumiem, ogród zabaw? Jest ładnie, uwielbiam tu przychodzić z Nicole, zawsze są jacyś chłopacy do zgarnięcia. Ale teraz raczej o tym nie myślałam. Postawiłam Kay'a w piaskownicy, nie martwiłam się o niego. Tu było bezpiecznie, nasz własny zakątek.

1 rozdział nudny rzecz jasna ale myślę że się rozkręci, początki jak dla mnie są najtrudniejsze.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Oczekiwanie na zwiastun

Zaraz hop siup i lecę zamawiać zwiastun bloga, mam nadzieję że ten nie okaże się lipą bo mam naprawdę bardzo wielkie plany co do tego. Właściwie aby zachęcić do czytania bloga to również wstawię bohaterów i fabułę owej 'książki' jeśli można to tak nazwać. Jestem chora a gdy nie mam co robić po prostu myślę, i swój plan realizuję. Oby przyjęli zamówienie, no bo zwiastun musi być przed rozpoczęciem fabuły prawda?